Kto niczego ciekawego na blogu nie znalazł, prycha, wywraca oczami i kręci palcem kółka przy czole, słowem już stąd wychodzi, by nigdy nie wrócić, może na pocieszenie obejrzeć zdjęcia kociej rodzinki pod palmami. Był to rok 2014. W maju na suchej ściółce pod bambusami co jakiś czas widziałem śpiącego kota… Nie był nasz.
Jakiś czas później wyrywałem skrzypy przy miskantach i o mało co nie wdepnąłem w żyjący kłębek. Wkrótce potem, po odchyleniu kępy traw, zrobiłem to pierwsze zdjęcie:
Tak. To była kotka, nie kot, i w naszym ogrodzie urodziła cztery młode.
Kocie szaleństwo trwało całe lato:
Nie oszczędzały palm…
ani gunnery.
Pantera na miarę tego ogrodu.
Młode wydaliśmy w dobre ręce, a Szara Kota mogła odpocząć. W doniczce pod palmą.
To była dobra kotka. Przyszła po cichu, niczego się nie domagała, nie pyszczyła, dbała o swoje małe i z wdzięcznością przyjęła co jej zaoferowaliśmy. Kociaki miały szczęśliwe dzieciństwo.
A my pełne radości lato.
Pantera na miarę tego ogrodu :)))
PolubieniePolubienie
😻😻😻😻
PolubieniePolubienie